2 stycznia 2018

wtorek

Niektórzy dochodzą do siebie, układają postanowienia, po raz pierwszy idą pobiegać, po raz pierwszy odmawiają sobie czekolady, słodzą dwie łyżeczki zamiast czterech, czytają 45 minut wieczorem. Ja studiuję Metallicę, napycham twarz miśkami Haribo, wyrywam kartki z zeszytów z zapiskami sprzed (dzisiaj już) 12 lat. Palę zdjęcia. Porządkuję wspomnienia. Układam chronologię zapominań. Wymazywań z pamięci. Tak jest dobrze. Tak mi z tym dobrze... Zapomną się rzęsy umalowane tuszem, wyblakły kolor oczu, bladość ust, policzków. Zapomni się to, czego nie ma, a jednocześnie samo pisanie o zapominaniu jest jakby jego zaprzeczaniem, skoro trzeba przedstawić przedmiot zapominania... Panie i panowe, nikogo nie będę przedstawiać, czas pozostawił mnie na pastwę sterty makulatury, którą teraz trzeba uporządkować, wrzucić do niebieskiego worka. Czas mnie znieczulił... W całym tym zamieszaniu napisałam list, ale nie poszłam go wysłać. //Papillon wybaczy.// 

2 komentarze:

  1. nigdy nie umiałam wyrzucać, pozbywać się, palić. chyba widzę rzeczy w formie kapsuł z pamięcią, zamkniętych na tyle szczelnie, że nie robią krzywdy. mogę ich więc dotykać i trzymać je w szufladach a niebieski worek otwieram w głowie na myśli, które muszą zniknąć

    OdpowiedzUsuń
  2. ja palę wspomnienia o złych ludziach.

    OdpowiedzUsuń