10 czerwca 2018

niedziela

Tak trudne są przebudzenia, tak trudno podnieść to czysto ziemskie ciało do pionu, aby dzień święty święcić... Jesteś zwykły chleb powszedni, patron chodzenia boso po trawie i koszuli rozpiętej na piersi, ze mnie także żadna myślicielka. Trzeba postąpić standardowo: ogolić się, zmyć ciężar nocy, opłukać twarz zmęczoną duchotą, wrzaskami pijackich mord, które drą się bez opamiętania. Papieros w korytarzu na pusty żołądek, kurz na bosych stopach. Jesteś zbyt szczupłym bochenkiem, zbyt szczupłym... Króliki ścierają sobie o nas zęby, gdy twardniejemy jak kamień. Jakim cudem nie topimy się w wannie?

Przestałam być biała, skandynawska, teraz chciałabym opalić skórę i nosić spódniczki, zanurzyć się w rzece, ale zawsze byłam daleka od tego, czego chcę, więc tak czy siak jestem daleka zawsze od wszystkiego, zawsze pomiędzy, zawsze setki mil za daleko, aż kręci się w głowie na myśl o tym, w jakiej skali musiałaby być mapa, żeby móc na niej połączyć mnie z dowolnym punktem, nie zużywając całej szpulki nici. 

14 stycznia 2018

niedziela




Nie potrafię skupić się na dźwiękach, wszystko brzmi jednakowo, tak niewiele zahacza o świadomość... ale słucham. Studiuję dyskografie, nucę, zakochuję się. Kubek po herbacie łasi się do łokcia, trącam go co chwilę z bolesnym zdziwieniem. Cały dzień pod kocem, cały dzień z Małą Mi na głowie. W myślach książki, mnóstwo książek. Chciałabym przeczytać cały świat. 
Nieustannie stoję w miejscu. Nawet nie drepczę - po prostu przestępuję z nogi na nogę, imitując jakiś ruch, zmianę kierunku, trasy... Jestem marionetką, której ktoś z łaski odciął sznureczki, ale nie sądził, że nie będę wiedziała, dokąd się udać. Bo droga zawsze prowadziła tylko ścieżką pomiędzy dwoma przeciwległymi krawędziami, ZAWSZE. A to, że świat otworzył swoje podwoje, niczego nie zmieniło. Głowa tkwi na ścieżce, a razem z nią nogi. Nie poniosą donikąd. Nie zmienią perspektywy. Gdyby chociaż się przewróciły... Gdyby chociaż zasmuciły... 

feel the moon pull your love faster up to the sky

2 stycznia 2018

wtorek

Niektórzy dochodzą do siebie, układają postanowienia, po raz pierwszy idą pobiegać, po raz pierwszy odmawiają sobie czekolady, słodzą dwie łyżeczki zamiast czterech, czytają 45 minut wieczorem. Ja studiuję Metallicę, napycham twarz miśkami Haribo, wyrywam kartki z zeszytów z zapiskami sprzed (dzisiaj już) 12 lat. Palę zdjęcia. Porządkuję wspomnienia. Układam chronologię zapominań. Wymazywań z pamięci. Tak jest dobrze. Tak mi z tym dobrze... Zapomną się rzęsy umalowane tuszem, wyblakły kolor oczu, bladość ust, policzków. Zapomni się to, czego nie ma, a jednocześnie samo pisanie o zapominaniu jest jakby jego zaprzeczaniem, skoro trzeba przedstawić przedmiot zapominania... Panie i panowe, nikogo nie będę przedstawiać, czas pozostawił mnie na pastwę sterty makulatury, którą teraz trzeba uporządkować, wrzucić do niebieskiego worka. Czas mnie znieczulił... W całym tym zamieszaniu napisałam list, ale nie poszłam go wysłać. //Papillon wybaczy.//