1 sierpnia 2019

czwartek



Powieki ciężkie od snu, który ostatecznie nie chce nadejść, bicie serca tak mocne, że odczuwam je w całym korpusie - ciało nie jest dziś moim sprzymierzeńcem, przegrywam z nim każdą potyczkę. Tym bardziej to smutne, że jestem bytem czysto fizycznym, reaguję instynktownie, płoszę się jak zwierzę, a tymczasem wypadałoby być dorosłym człowiekiem... Tyle tylko ze mnie zostało: neandertalczyk, człowiek prehistoryczny. Dokąd odeszła Lady River? Dokąd się ze mnie wyprowadziła? Dlaczego zanim odeszła obgryzła wszystkie paznokcie, do bólu pokaleczyła palce, tak że już nie ma się nawet czym bronić?... Może to i lepiej, że działam w ogłupieniu, na autopilocie, w półświadomości. Może jest to jakiegoś rodzaju błogosławieństwo, że całe noce mogłabym tylko palić, a dnie przepijać. Może brak kroków dokądkolwiek jest brakiem kroków prosto nad przepaść. Może trzeba upić kroki, by tam nie podążyły (i pamiętać, że trzeba wrócić do domu)... Tylko ta głowa, której strach dotknąć, strach dotknąć skroni, które zdają się z kryształu zdolnego do rozpadu pod najlżejszym dotykiem. Więc nie dotykam. Wtulam w poduszkę. I tylko te oczy. Ktoś mówi: głupie, ja myślę: przejrzyste... Tak wyglądam. I śmierć w środku. Bo ja umrę. Bo wszystkie piosenki są o...

Her eyes and words are so icy
Oh but she burns
Like rum on the fire

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz